miejsca, w których byłem, kiedy Cię nie było.
Wezmę Cię daleko, za granicę skóry,
przez noc i ból w krzyżu – na szczyt i na dno.
Niech to wędrowanie będzie uzdrowieniem,
niech zasklepi rany w popękanej ziemi.
Przyłóż swoje usta do wyschniętych drzew.
Nagie pnie obejmuj. I obejmij mnie.
Połóż się na ziemi. Tu jest nasze miejsce:
pośród krecich kopców i opadłych liści.
Tu, wtuleni w siebie, pośniemy jak dzieci.
Miękki i łagodny przykryje nas śnieg.
/Szymon Babuchowski/